Co prawda można wiele przewidzieć, ale - dobra zmyłka z Chińczykiem, przyjacielem Ronnie, że niejasno się wyrażę, by nie spoilerować. Największy atut filmu, oprócz dozowania napięcia - Shia LaBeouf, bardzo dobry aktor, potrafiący zagospodarować monotonię jednego wnętrza swoją grą. Cenna też oszczędność w erotyce, naprawdę, zbyt dziś modne jest pokazywanie wszystkiego do końca. Drugi mocny punkt aktorski to oczywiście Morse...brrr...urodzony do takich ról. I ten Chinol niezły aktorsko.
Nie kopiuj tego postu żadnemu Chinolowi, on miałby 1, 3 mld kolegów i koleżanek zatroskanych o moją niewiedzę.
To Koreańczyk ze wschodniego wybrzeża USA, tak więc ani północny, ani południowy, lecz wschodnioamerykański.